Forum Byliśmy żołnierzami...
Forum byłych żołnierzy MSV, którzy wyszli przez otwarte drzwi
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Vyprawa VI - IMperium w płomieniach - Zapis

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Byliśmy żołnierzami... Strona Główna -> V-Sesje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
harvezd
Ten, o którym Seji mówi, że jest fajny



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 1485
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stont kleeckam

PostWysłany: Pią 10:16, 25 Lis 2005    Temat postu: Vyprawa VI - IMperium w płomieniach - Zapis

V-Imperium rzucone na kolana...Valkiria Prime w płomieniach... - Vyprawa VI!
Autor: Reeven Odpowiedzi: 253. Dodaj

-Jak trzymasz ster, matole- ryknął stary kapitan na młodzika siedzącego na miejscu pilota.
-S..Sir?- wydukał młodzik.
-Masz go trzymać twardo i zdecydowanie. Jak swoją fujarkę, a nie zdechłego szczura, chłopcze- kontynuował tyradę instruktor szkoleniowy Graham.
Prom klasy "Noob" płynął przez przestrzeń na obrzeżu Układu Zero- centralnego Imperium. Jego załogę stanowiło czterech pierwszoroczniaków Akademii Marynarki, opieprzanych przez instruktora szkoleniowego Grahama. Nie był to ich szczęśliwy dzień- Graham był najwredniejszym z instruktorów. Załoga siedziała pierwszy raz za sterami. Prawdziwymi sterami, a nie w symulatorze. Ten fakt nie polepszał ich położenia. Ani ten, iż Graham był hologramem.
-Ty tam- holo wskazał na Alvina Johnsona, siedzącego przy radarze- Odczytaj kurs!
-Ze..zero- Osiem- Jeden- wyjąkał kadet.
-Dobrze! Pilot, zmienić kurs na Zero- Trzy- Siedem!
Kadet Fredd pociągnął za ster i prom skierował się prosto na...
-Pas asteroidów! Lecimy prosto na pas asteroidów! On chce nas zabić- wyjęczał kadet Wrinkled, zajmujący stanowisko łącznościowca.
Hologram uśmiechnął się złośliwie, gdy rejestratory dźwięku wyłapały te słowa. Po chwili postać instruktora zamrygała i zniknęła.
-Uff. W końcu- kadet Wankers podniósł głowę znad otwartej i w ukryciu wybebeszonej konsoli kryjącej układ S.I. promu- będziemy mieli chwilę spokoju. Zapętliłem układ. Nikt się nie pozna, a system nic nie zarejestruje.
-Oby- mruknął pilot- Polecę obrzeżem pasa asteroidów. Za piętnaście minut go włącz, żeby wydał rozkaz do powrotu.
Prom zmienił kurs i szerokim łukiem zaczął skręcać z toru kolizyjnego. Mrok kosmosu przecinała jasna smuga pozostawiana przez silniki jonowe.
-Teraz się trzymajcie- powiedział Fredd, przybierając minę określaną w literaturze jako "evul grin".
Zdecydowanym ruchem ręki pchnął przepustnicę. Silniki szarpnęły prom do przodu, a kadetów wgniotło w fotele.
-Je...Jesteś pewien, że to bezpieczne?- wyjąkał Alvin.
-Nie łam się- mruknął pilot wprowadzając prom w coraz ostrzejszy łuk- Zawsze o tym marzyłem.
Stateczek leciał na samym obrzeżu kosmicznego gruzowiska. Pył gęstniał z każdą chwilą, utrudniając patrzenie przez przedni iluminator. Po chwili opuścili pas i skierowali się ku krążownikowi akademickiemu.
-Sądzę, że starczy przyjemności. Włącz go, Wank.
Technik schylił się pod konsolę...
Strzeliły iskry. Kadet odskoczył jak sparzony. Światło zamigotało i zgasło. Silniki ucichły.
Ciszę przerwał kadet Wrinkled:
-Wdepnęliśmy w niezłe gówno.
-W większe niż ci się zdaje. Patrz.
Kadeci spojrzeli przez iluminator w kierunku pokazywanym przez Fredda.
Prom kierował się prosto ku pasowi asteroidów, a dokładniej ku Trollowi- największej asteroidzie w tym sektorze.
-Zróbcie coś! Nie chcę zginąć!- zaczął panikować Johnson.
-Opanuj się, chłopie. Już nad tym pracuję- mruknął technik grzebiąc w konsoli.
-Niech to xenomorf kopnie- zaklął łącznościowiec- jesteśmy w cieniu pasa. Komunikacja jest bezużyteczna.
Pył kosmiczny zaczął gęstnieć w polu widzenia iluminatora.
-Zróbcie coś!!
-Zamknij się!
-Nie krzycz na niego!
-Nie drzyjcie się!
Zapadła cisza przerywana odgłosami szarpania kabli i przełączania wtyczek.
Atmosfera grozy gęstniała wraz ze zbliżaniem się ku brązowym skałom. Alvin był już w stanie ujrzeć dno krateru na powierzchni najbliższej z nich. Tej, ku której niechybnie i bezwładnie zmierzali...
-Ha!- krzyknął technik, gdy włączyło się światło. Z tyłu dobiegł ich odgłos pracujących silników. Hologramu nie było.
-Zrzucimy winę na zwarcie systemu. Zobaczycie, jeszcze dadzą nam pochwałę za zachowanie zimnej krwi w obliczu śmiertelnego zagrożenia- z szelmowskim uśmiechem stwierdził Technik.
Pilot poderwał maszynę i skierował poziomo nad powierzchnią asteroidy. Po kilku sekundach lotu wlecieli ciemną stronę kosmicznej skały. Ich oczom ukazało się kilkadziesiąt statków stojących w szyku bojowym. Czarne kadłuby rozświetliła pojedyncza salwa oddana z najbliższego.
-O kurwa- Powiedział spokojnym głosem kadet Alvin Johnson. Sekundę później atomy budujące jego ciało rozpierzchły się w losowych kierunkach.

***

-Sir, Krążownik "Brute" potwierdza zniszczenie celu. Cztery ofiary śmiertelne. Najprawdopodobniej kadeci.
Wysoki mężczyzna ubrany w czerń nie wykonał najmniejszego ruchu. Stał jak przed dziesięcioma minutami, wpatrując się w mapę systemu.
-Sir? Pana rozkaz?- pierwszy oficer okazał zniecierpliwienie brakiem reakcji ze strony dowódcy.
-Nigdy mnie nie poganiaj- powiedział cicho. Jego chłodne słowa brzmiały w uszach wszystkich obecnych na mostku jeszcze długo po tym, jak je wypowiedział- Systemy maskujące?
-Sto procent gotowości, sir.- oznajmił oficer techniczny.
-Wszystkie jednostki potwierdzają gotowość- zawtórował mu oficer łączności.
Ciemna postać podeszła do comu i podniosła ja na wysokość ust:
-Przystąpić do operacji P-Day.

***

Stary dowódca krążownika akademickiego wyraził swoje zdziwienie:
-Jak to nie wrócili?
Oficer d/s lotów szkoleniowych powtórzył informację:
-Lot treningowy THX1138 nie wrócił na czas. Spóźniają się już godzinę.
-Coś podobnego.. Kto jest na pokładzie?
Oficer spojrzał w raport. Chrząknął:
-Erm... Kadeci: Wankers, Johnson, Wrinkled i ...emm... Fredd, sir.
Kapitan podniósł brew okazując rozbawienie. Oficer starał się bardzo, by nie spojrzeć w oczy dowódcy. Groziło to wybuchem. Śmiechu.
-Khem, khem. Cóż. To dobra chwila by kazać młodym przećwiczyć misje ratunkowe, nieprawdaż?
-Dobry pomysł, sir. Wydam odpowiednie rozkazy.
-Idź, idź. Łączność z Centralą!
Po chwili odezwał się oficer łącznościowy:
-Erm, sir, nie mogę wywołać Valkirii Prime.
-Spróbuj na innych kanałach.
-Próbowałem na wszystkich, sir.

***

To było szybkie zwycięstwo. Sześćdziesiąt krążowników typu "Widmo" ozdobionych zieloną wielka litera "P" w czarnym pięciokącie na każdym skrzydle, wyłączyło maskowanie zaraz po wypuszczeniu roju myśliwców. Od piętnastu minut trwał ostrzał orbitalny. Flota imperialna broniąca Valkirię Prime, stolicę Imperium, była systematycznie niszczona. Ich siły- całkowicie zaskoczone- były rozbijane statek po statku. Artyleria planetarna wypruwała sobie flaki w celu odparcia promów desantowych - dopóki działały tarcze okrywające planetę ochronnym płaszczem, dopóty promy nie mogły lądować.
-Nigdy nie widziałem go tak zdenerwowanego- powiedział pierwszy Admirał.
-Ja go w ogóle nie widziałem- odparł drugi.
-Khem- chrzaknął Kontradmirał stojący za nimi- Może nie powinniśmy tam iść.
-Jego Mrrroczność sam nas wzywa, wiec nie mamy wyjścia. Wygląda na to, że wróg trzyma nas za jaja.
Czerwoni Gwardziści otworzyli przed nimi drzwi. Trójka weszła do ogromnej i skąpanej w mroku sali audiencyjnej.
-Rany.. Od kilku dobrych lat nikt tu nie wchodził- wyszeptał Admirał.
-Wchhodził czzęśśściej niżżż ci sssię zdaje, Artucie- odparła ubrana w czarny płaszcz z kapturem postać, stojąca w oknie.
Trójka zasalutowała i zamarła w bezruchu.
-Ccci przzzeklęci Konfederaci ośśśmielili sssię uderzyććć w ssserce mojego Imperium. Jak długo jessszzczze będzieccccie przzzyglądaćć sssię temu bezssilnie?
Nikt nie ośmielił się odpowiedzieć.
-Oto ccco odbierają nasssze ssyssstemy łącccznośśści...
- Mówi Wielki Admirał Rekard z P-Konfederacyjnych Sił Inwazyjnych. Wasze siły obronne zostały rozbite. Poddajcie się, albo spotka was ich los. Imperium zostało rozbite. Bezwarunkowa kapitulacja, to wasze jedyne wyjście.
Gdy głos zamilkł, atmosferę można było ciąć nożem.
-Ccchyba nie musszę mówiććć wam ccco robiććć. Odmassszerować.
-Ku Chwale Valkirii!- ryknęli Admirałowie.
Mroczny Imperator, Zdobywca i Niszczyciel Światów nie odpowiedział. Gdy za Admirałami zamknięto drzwi, Artut powiedział do Ekusa:
-Sprowadź tu wszystkich.
-Wszystkich?
-WSZYSTKICH!!!

***

Dziesięć minut później sygnał o P-Konfederacyjnej blokadzie Valkirii Prime- stolicy Imperium, pomknął ku najdalszym zakątkom wszechświata. Dokładnie w tym samym momencie, gdy pierwszy oddział desantowy wylądował na powierzchni planety:

”Obywatele V - Imperium! Stoimy w obliczu największego zagrożenia w naszej historii! Wrogie siły P-Konfederacji dokonały podstępnego ataku na naszą stolicę. Imperator wydał rozkaz do natychmiastowej mobilizacji. W którymkolwiek zakątku Imperium się znajdujecie, waszym obowiązkiem jest odpowiedzenie na to polecenie! Imperator oczekuje od was bezgranicznego poświęcenia!”

W niezliczonych punktach Imperium zapłonęły silniki statków, a na planecie trwały zaciekłe walki każdą ulicę...

***
ZASADY (Proszę ich bezwarunkowo przestrzegać!)

Piszemy max 2 posty dziennie (w trybie dobowym od 24 do 24) na osobę, przyczyny są oczywiste: nie każdy może tu siedzieć 24h/dobę. Oczywiście nie moga to byc posty po 2 linijki, panowie postarajcie się.
Dopuszczalne są też małe posty korygujące w przypadkach gdy nei mozna juz posłuzyc sie editem (ktoś wykozystał motyw itd) ale z umiarem.
Pozatym oczywiście chyba nie musze mowić ze to tylko zabawa i nei życzę sobie sytuacji w stylu, coś sie stało, a gracz zmienia tresć postu i odwraca kolej rzeczy.

Odgrywamy V-stopień

No i wreszcie: jest kilka osob, ktore będa czuwały nad spójnością fabuły (Kadm. Reeven, Kadm. Harvezd i Kadm. Shardac). Ich decyzje sa rzecz jasna nieodwołalne tak jak kazdego innego MG, na kazdej innej sesji.

I jeszcze jedna rzecz: na wszelkie ´offtopicki´ będzie miejsce na OSOBNYM temacie.

***

Na początku (w pierwszym wpisie)każdy zaznacza gdzie zastała go wiadomosć o ataku, na Valkirii Prime, a może w statku na jej orbicie, lub też na Valkiri Alfa, planecie granicznej z układem P-Konfederacji, bądź jej orbicie.

Let´s Play!:-)

---------------------------

Z calego serca dziękuję Kadm. Harvezdowi za pomoc w opracowaniu fabuły gry.
("P-Konferedacja" (c) Dejwut 2004 :P)


.
7 VI 2004 22:55 CET Atum
Atum przebywający na Valkirii Prime nie mógł opanować zdziwienia. Jak to możliwe?
Nie było jednak czasu.
Natychmiast udał się do dowództwa aby bliżej poznać plany obrony.

..
7 VI 2004 23:01 CET foxlady
Foxlady była na przepustce w kompleksie handlowym, gdy doszły ją odgłosy pierwszych wybuchów. Dobiegła do pierwszego okna i wraz z tłumem kupujących patrzyła jak salwy z kosmosu rozbijają się o tarczę planetarną. Przy tak silnym ostrzale tarcza nie będzie w stanie się długo utrzymać- pomyślała.
Po chwili odezwał się jej chip komunikacyjny:
"Kod czerwony! Stawić się niezwłocznie do bazy"
Ruszyła biegiem w kierunku parkingu, nie wiedząc, że tam wybuchło już pandemonium.

Okiem szeregowca
7 VI 2004 23:08 CET ksch
To był zły dzień. Najpierw gra w kości na pokładzie statku ćwiczebnego- sto pompek i dwa dni bez wychodzenia z kajuty po służbie.
- Spoko, spoko- pomyślał- jest jeszcze przeszmuglowany V-gin (jedyny o czarno-zielonej barwie- kopie jak cholera). Więc po kolejnych ćwiczeniach szybko zaszył się w kajucie. Papierosek faszerowany syntetycznym wzmacniaczem (coś jak dawne LSD), szklaneczka ginu…eksplozja, wstrząs…kolejny mach, tym razem głębszy…coś wybuchnęło…- ale odlot- pomyślał, cholera ależ ten stuff kopie. Łyczek V-ginu…włączył się alarm…- kurwa to przestaje być śmieszne- łapie lęki…masa odgłosów, jakieś biegi i ta ciągle wyjąca syrena…jeszcze jeden mach powinien załatwić sprawę…
- Kurwa, co się tu dzieje szeregowy…!!- kapitan wpadł z znienacka, aż drzwi trzasnęły. Ksch zakrztusił się z wrażenia- Jesteśmy pod ostrzałem od piętnastu minut, a ty, kurwa mać, ty…skąd ty to w ogóle masz?
- Ja…- próbował coś wybełkotać ksch, ale był zupełnie narajany, więc uśmiechnął się tylko.
- Czego się śmiejes pajacu?- mówiąc to (a raczej wrzeszcząc) kapitan potrząsnął pare razy szeregowcem, który wreszcie trochę oprzytomniał.
- Coś nie tak, kapitanie? Ćwiczenia? Chętnie się stawie…- trzask w ryj, potem drugi raz, kapitan nie wytrzymał nerwowo, ksch zatoczył się pod ścianę kajuty.
- Za trzy minuty przy mostku i to gotowy- rozumiesz ksch?
- Ja, cholera, chyba tak- wycedził przez krwawiącą wargę szeregowy, chociaż bardziej do pustej ściany bo oficera już nie było.
- Trzy minuty…chyba skończę do tego czasu tego syntetycznego skręta- pomyślał i wziął go ze sobą wychodząc.

Krążownik Imperialny "Stone" majestatycznie płynął przez próżnię.
7 VI 2004 23:18 CET Flint
Rozparty na fotelu kapitana zwalisty mężczyzna z lubością wciągnął w płuca fajkowy dym. Zakrztusił się nim, gdy nagle zawyła syrena alarmowa i zamigotały czerwone żarówki.

"Alarm 1 stopnia! Valkiria Prime zaatakowana!"

Mężczyzna poderwał się. Zaszumiały cicho serwomotorki biopancerza, w którym skryte byłe jego ciało - przykrego przypomnienia zestrzelenia myśliwca, w którym walczył.

- Kurs na Valkirię Prime! - krzyknął.

-Tajest, sir! - odkrzyknął jeden z mężczyzn siedzących za szeroką konsoletą. - Już zmieniam! Przygotować się do skoku przestrzennego!

Kontradmirał Flint usiadł w fotelu, z roztargnieniem wytrząsnął popiół z fajki; stracił ochotę na palenie.

- Kiedy dotrzemy do celu?

- Pół godziny, sir. Szybciej się nie da.

- Doskonale. Zmobilizować wszystkie jednostki!.

- Tajest, sir!

Flint podwinął lewy rękaw. W sztuczną skórę wtopiony był komunikator. Wywołał specjalną częstotliwość, przeznaczoną do komunikacjij z jego elitarnym oddziałem.

- Krzemienie, przygotować się do walki!.

Nie czekał na potwierdzenia, nie musiał. Zamiast tego przełączył sie na linię warsztatu i rozkazał przegląd wszystkich maszyn.

Krążownik, nagle buzujący życiem, zmierzał ku swemu przeznaczeniu...

Komandor Feroz...
7 VI 2004 23:26 CET Feroz
...zerwał się z przyczy w swojej kwaterze, kiedy zabrzęczał sygnał komunikatora. Musiało się stać coś wielkiego: kapitulacja P-Konfederacji, rozkaz wznowienia ofensywy na Froncie Alfa, albo nawet terminowa dostawa trunków do kasyna - ton sygnału oznaczał priorytet najwyższy z możliwych.
Komandor w skupieniu wysłuchał przekazu.
I jeszcze raz.

- A więc gówno naprawdę trafiło w wentylator... kto by przypuszczał, że stać ich na taką perfidię - wymamrotał do siebie. Pospiesznie zgarnął swoje rzeczy do pojemnika antygrawitacyjnego. Niewiele tego było - na tak daleko wysuniętej placówce Frontu Alfa nikt nie opływał w luksusy. Linie zaopatrzeniowe często ulegały przerwaniu, a żołnierzy zbywano sakramentalnym słówkiem "niebawem"...
Ciągnąc pojemnik za sobą podążył w strone hangaru polowego, gdzie od kilku miesięcy obrastał kurzem jego statek. Odsunął owiewkę, wgramolił się do środka wraz z bagażem i nacisnął starter, wsłuchując się w tak dobrze znany mu szmer budzących się do życia silników jonowych.

"Oto, czego mi brakowało" - pomyślał Feroz. "Przydział przydziałem, ale służba w jednostkach planetarnych nigdy nie zmieni prawdziwego pilota w piechociarza. Niech mnie rozstrzelają, ale... cieszę się, że ci z P-Konfederacji wreszcie ruszyli dupy".

Wystartował i wzleciał w nocne niebo Valkirii Alfa, programując kurs na stolicę Imperium.

W innym miejscu...
7 VI 2004 23:34 CET Doc Randal
...barak wojskowy. Jeden z niezliczonych wielu w stolicy Imperium. Tutaj, pod ziemią w jednym ze Sztabów Szkoleniowych trwała musztra. Sierżant Randal, który postanowił zająć się szkoleniem nowych żołnierzy po emocjach z poprzednich lat właśnie zajęty był wrzeszczeniem na jednego z rekrutów w sali symulatora walki naziemnej:
- Gdzie macie oczy, żołnierzu!? No gdzie?! Pytam się! Trzeba ci syntetyki wstawić, bo oryginały zawodzą? Ile razy mam powtarzać, że strzelając z karabinu szturmowego trzeba pilnować wskaźnika przegrzania broni, inaczej ci eksploduje w łapie! Tak ci życie nie miłe?!
- Ależ sir, ja... - zaczął zakłopotany rekrut.
- Cisza! Zapamiętasz na pewno, gdy zrobisz dwadzieścia rundek dookoła niższego poziomu! Jeszcze tu stoisz?! Jazda!
Żołnierz po chwili pobiegł zrobić, co mu kazano. Dziesięciu innych rekrutów stało z boku, oczekując na swoją kolej.
- Dobra, my tymczasem poćwiczymy walkę uliczną w grupie! Wolter, Naywes, Kranz, Greenbear i Hranick! Jesteście następni! Nauczcie się tego w końcu, inaczej poślą was do piachu, nim zorientujecie się, czy strzelać, czy nie! Wyraziłem się jasno?!
- TAK SIR! - odkrzyknęli chórem.
Ledwo co zajęli pozycje wyjściowe, gdy do sali wbiegł żołnierz, co powinien być zajęty bieganiem.
- Nie dość, że ślepy, to i głuchy? Co powiedziałem?!
- Ale sir, syreny biją na alarm! Atakują nas! Chodzą słuchy, że flotę naszą rozwalili na orbicie! Mamy rozkaz stawić się przed dowództwem, wszyscy!
- Tylko ja tu mam prawo podnosić głos, zrozumiano, żołnierzu?!
- Tak jest!
- No to zbierać mi dupy w troki i ruszamy!
Po chwili dało się wyczuć wstrząs, a po nim kolejny, i następny...
- Kurde, skurczybyki nie próżnują!
Po chwili wybiegli z sali treningowej i biegnąc po korytarzu, wywoływali kolejnych rekrutów, którzy jeszcze nie zebrali się. Po chwili, mając ze sobą ze 20 rekrutów, prędko windami dostali się do głównej sali konferencyjnej, gdzie byli już pozostali, ponieważ ma rzekomo być wyświetlony komunikat od V-Sztabu co do rozkazów.

Centrum Informacji
7 VI 2004 23:35 CET Nocturn
"To, oczywiście, nie mógł być dobry dzień. Zaczęło się od porannego kaca, potem coś się musiało spieprzyć w silniku tego &*&^ myśliwca, a teraz to... trzeba było to przewidzieć - przecież na obiad były mielone... to nie mógł być dobry dzień".
Komandor Nocturn obserwował przez okno, jak na ulicy pojawiają się kolejni żołnierze P-Konfederacji. Za dwiema prowizorycznymi barykadami usadowiło się kilku żołnierzy z Valkirii broniąc z determinacją dostępu do Centrum Informacyjnego.
"No, ale trzeba być przygotowanym na wszelkie niespodzianki". Spokojnie odbezpieczył karabin i otworzył okno. Pierwsza seria, którą posłał zupełnie zaskoczyło wrogich żołnierzy. Trójka z nich prawdopodobnie już nigdy nie ujrzy swoich rodzinnych planet. Pozostali zaczęli chować się tam, gdzie tylko to było możliwe. Było pewne, że zlokalizowanie strzelca nie zajmie im dużo czasu - już rozglądali się po oknach.
"Nie ze mną te numery, za stary na to już jestem, żebyście mnie złapali".
Nocturn przeszedł do jednego z kolejnych pomieszczeń. Otworzył okno i znów puścił serię - tym razem nie celował, więc pociski narobily tylko hałasu, krzywdząc jedynie stojące na ulicy pojazdy i szyby okolicznych budynków. Niemniej nie o to chodziło - Komandoria strzegąca Centrum Informacyjnego pewnie sposobi dla najeźdźców małą niespodziankę. Trzeba im dać trochę czasu.
"I gdzie, do jasnej cholery, jest reszta mojgo oddziału. Pewnie gdzieś, *^*&^, chleją!"
Nocturn był pewny, że żołnierze P-Konfederacji wiedzą, z którego budynku padły strzały i są już w drodze. Wyszedł na korytarz. Taaaa, już byli na schodach. Słyszał miarowy tupot. Zdjął z ramienia torbę i umieścił tuż przy barierce. Szybko oddalił się wgłąb korytarza. Przyklęknął i wycelował. Kiedy pojawił się pierwszy P-ierdoła pociągnął za spust. Żołnierz upadł. Tupanie umilkło. Nocturn sięgnął do pasa i nacisnął mały, czerwony guzik. Huk i chmura dymu. A potem tylko jęki dobiegające ze schodów.
"Ale ja jestem, kurwa, v-zajebisty".

Krążownik Imperialny "Stone"
7 VI 2004 23:55 CET szelest
Pułkownik Jacob "szelest" Koprowsky powoli otworzył jedno oko. Zamlaskał i otworzył drugie. Ręce mu zdrętwiały, spał w dość niewygodnej pozycji - od kilku dni. Przed chwilą obudziła go głosno wyjąca syrena alarmowa krążownika "Stone". Takie zawsze oznaczały robote, a pułkownik wprost uwielbiał nic nie robić. Swoje już dokonał w przeszłości.

- Co za wkurzający dźwięk... - mruknął sam do siebie. Odczekał chwilę, a potem, niemal równo z kontradmirałem Flintem powiedział:
- Krzemienie, przygotować się do walki!
"Cholera, a zapowiadał się kolejny mile spędzony dzień" pomyslał, wlokąc się z łóżka w kierunku szafy.

Chwilę potem zmierzał w kierunku swojego statku. Już spory okres czasu nim nie latał. Ba! Kiedyś to były czasy. Jego V-21 potrafiła cuda, zwłaszcza z takim pilotem jak "szelest". Zestrzeleń nie chciało mu się liczyć. Wolał koncentrować się na czymś innym. Kiedy wróg widział srebrną V-21 powaznie zastanawiał się nad odwrotem. Jeśli miał niskie morale - widac było po nim tylko błysk.
Ależ to było dawno. Ciekawe jak teraz się sprawdzi. Choć tak naprawdę - to nie chciało mu się latać. Nie chciało mu sie strzelać. Chciał się porządnie wyspać. Jak od wielu wielu dni.

.
8 VI 2004 0:01 CET Atum
Ulice były pełne swądu topionego plastiku...
Komandor Atum z zacisniętymi dłońmi na swoim karabinie przedzierał się przez kolejne ulice.
Nagle zobczył przed sobą dwóch P-żołnierzy. Zanim ci dwaj nieszczęśnicy pożegnali się z tą planetą z ust Atuma wydobyło się jedno zdanie:
- "Hastur, Hastur, Hastur Skurwysyny!!!".
Niestety z każdego zakamrka wyłaniali się kolejni wrogowie. Sytuacja była beznadziejna. Schroniwszy się w najbliższym budynku komandor zaczął dramatycznie wzywać posiłki.
Miał nadzieję, że nadejdą lada moment...


Krążownik "Stone"
8 VI 2004 0:02 CET Flint
Flint szedł szybko korytarzem. Cichutki szum serwomotorków towarzyszył każdemu jego poruszeniu, ale już dawno nauczył sie nie zwracać na to uwagi. Przez gruby biopancerz zdawał sie o wiele większym i bardziej muskularnym mężczyzną, niż kiedykolwiek był w rzeczywistości - a już zwłaszcza teraz, gdy trzy czwarte jego ciała stanowiła skomplikowana biooelektronika.
Flint dotarł do kajuty i zaczął zakłądać mundur bojowy - zwykle po statku paradował w samym biopancerzu, pomalowanym zresztą w stosowne kolory - ale walak - to było co innego. Musiał mieć pood ręką całą masę rzeczy, które zresztą cały czas były przygotowane, wypełniajac kieszenie bojówek i kurtki. Już ubrany, Kontradmirał podążył do hangaru, w którym zebrały się już Krzemienie - elitarna formacja bojowa, składajaca się z najlepszych pilotów myśliwców V-Floty. Wliczając jego.

Czekały już na nich - zatankowane i załadowane najnowszym uzbrojeniem. Dwadzieścia najlepszych myślkiwców, jakie kiedykolwiek opuściły fabryki Valkirii. I 21, jak zawsze eksperymentalny - myśliwiec Kontradmirała.

- Chłopcy, czas skopać parę tyłków!

- Tajest!

Pozostało około dziesięciu minut do Valkirii Prime...

(potraktujmy to jak wpis do doby, która się właśnie skończyła - spóźniłem się z kliknięciem =))

Okiem szeregowca
8 VI 2004 0:04 CET ksch
Skiepował tuż przed wejściem na mostek. Harmider, wrzask i ruch świadczyły wymownie, że to jednak nie żarty- lecieli na jakąś wojnę. Kurde- pomyślał- tego nie było w planie. Z drugiej strony może ominie mnie kara za ten syntetyk...
- Żołnierze!!!- przekrzykiwał tumult pułkownik
- Nadszedł Wasz czas!!- kontynuował ochrypłym głosem- czas abyście odpłacili swojej ojczyźnie za lata karmienia Was i szkolenia...
- Kurwa, jakie lata- pomyślał ksch- w wojsku jestem od marnego pół roku, a nawet porządnej wyżery nie dostałem...
- ...Konfederaci nas zaatakowali!!- kontynuował tymczasem pułkownik patrząc w tępe twarze szeregowców- Odpłacimi im pieknym za nadobne! Zmieciemy ich!!! Na stanowiska!!
- No to pięknie- pomyślał ksch- tylko gdzie jest moje stanowisko?
Stał pośrodku skofundowany, patrząc jak inni rozbiegają się karnie. Cholera przyciągnął uwagę pułkownika...
Shit, co za dzień...

Centrala łączności. Valkiria Prime.
8 VI 2004 0:08 CET TOR
Bunkier służb łączności międzygalaktycznej pod Placem Zwycięstwa, samym centrum stolicy Impierium zawsze był spokojnym miejscem. Służba była łatwa i satysfakcjonująca, a komandor Derbeth pilnował, by wszystko działało jak w zegarku.

Starszy szeregowy TOR siedział z nogami opartymi na jednej z dziesiątek znajdujących się w bunkrze konsolet LINK 5 i popijał V-cole. Właśnie radośnie wysiorbywał ostatnie krople przez słomkę, kiedy na ekranie pojawił się komunikat od Admirała Ekusa wraz z zawartym w trzech wyrazach rozkazem "Wysłać do wszystkich". Żołnierz rzucił kubek na sterte złożoną z takich samych kubków i wziął się do pracy...

Komunikaty poszybowały przez kosmos do każdego zakątka Imperium. Valkiria Prime zagrożona!

W chwilach oczekiwania...
8 VI 2004 0:28 CET Doc Randal
...sala zapełniona w większości nowicjuszami, w mniejszości doświadczonymi żołnierzami. Panował gwar i harmider. Jeden przykrzykiwał drugiego, w końcu sierżant Randal wdrapał się na mównicę przed dużym ekranem wideofonu i krzyknął:
- CISZA!!!
Momentalnie wszyscy ucichli.
- A teraz gdy mam waszą uwagę, chcę was powiadomić, iż dziś panowie przejdziecie chrzest bojowy! Komandora chwilowo nie ma, a rozkazów też, więc póki co, ja tu dowodzę!
Po chwili skorzystał z wenwętrznego kominkatora na pulpicie mównicy i rzekł:
- Szykować broń, wyposażenie i wszystko co potrzebne do walki ulicznej! Udostępnić też pomieszczenia z bronią niekonwencjonalną! Aktywować wszelkie moduły obronne!
- Tak jest! - odrzekł żołnierz z ekranu komunikatora.
- Słuchajcie - zaczął do pozostałych - macie cholerne szczęście, że akurat oddelegowano was do służby tu, baraku nr 132, który tak w rzeczywistości jest najlepiej wyposażonym i uzbrojonym miejscem w tej części stolicy. Zostanie wydana wam prawdziwa broń, nie to co w symulatorach, więc mam nadzieję, iż zrobicie z niej pożytek i dacie w kość tym skurczybykom, co przyjechali prosić się o guza! Mam rację?!
- TAK JEST! - odkrzyknęli wszyscy.
- Zatem marsz do Zbrojowni po sprzęt! Nie, cofam! Biegiem, sprintem!
On sam zaś udał się do osobnej kwatery na poziomie zaopatrzenia, gdzie trzymane było wyposażenie do misji specjalnych, dobierając garść najlepszych i najbardziej zaufanych z obecnych żołnierzy. Zdobywszy komunikator, oczekiwał ewentualnych konkretnych rozkazów, bowiem na chwilę obecną uważał, iż mają bronić baraku.

Okręt "Vayde", sektor Korpulu
8 VI 2004 12:22 CET Craven
Przechylony do tylu na kapitańskim fotelu obserwował kratkę i ukryte pod nią kable nad swoją głową. Drapiąc się po łysinie sprawiał wrażenie zamyślonego. W istocie w ten sposób chwilowo odpoczywał, błądząc myślami bez celu.

Wtedy rozległ się alarm.

- Co jest? - rzucił do łącznościowca. Sztuczne matowe oczy nie zdradzały dokładnie punktu w którym kontradmirał patrzył. A patrzył w tym momencie na dziwaczny wyraz trwarzy oficera. Zdziwienie, strach, zaskoczenie - dziwna mieszanka.
- Co jest, żołnierzu? - powtórzył.
- Valkiria Prime zaatakowana. Kiepsko z nimi - odpowiedział oficer.

Na chwilę zdziwienie ogarnęło Cravena, następnie wyprostował się w fotelu. Cały mostek patrzył na niego. Drapał się chwilę w gęstą brodę zanim powiedział:
- Lecimy tam. Migiem.
- Sir, ale to drugi koniec galaktyki...
- No to lepiej żebyśmy się nie spóźnili. Wykonać.
- Tak jest.
- Reszta załogi przygotować się.

Cały mostek w ciszy zaczął się uwijać z robotą. Komunikacja, łączność, rozkazy dla piechoty i eskadr myśliwców. Chwilę później "Vayde", cała jego eskorta i połowa floty zgromadzonej w Korpulu ruszyła z szaleńczą prędkoscią w kierunku obleganej stolicy.

"Lepiej, żeby nie było po wszystkim kiedy tam dotrzemy." dopowiedział kontradmirał w myślach, zapalając papierosa.

sierżant Dave ´dejwut´ Wood
8 VI 2004 12:48 CET dejwut
nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. W knajpie, w której wraz z kumplami opijali niedawny awans, panował półmrok. Bełkotliwe pokrzykiwanie kolegów były coraz cichrze. Wtem, przez drzwi wpadł V-żołnierz. W ręku miał komunikator, z którego dało się słyszeć głos komandora Atuma, rozpaczliwie wzywającego pomocy, co chwile przerywane serią z karabinu.
- Sir, kłopoty!
Dave wstał, podciągnał spodnie, poprawił uczesanie, po czym wziął do ręki komunikator, i rzucił zwyczajow "On my way!". Jedno spojrzenie na towarzyszy wystarczyło, by stwierdzić, że nic z nimi nie osiągnie.
- Jak się nazywasz, zołnierzu? - ryknał, nie bez wyraźnego wysiłku i chrypki.
- Szeregowy Timofiej Aleksjejewicz Wolowkow, Sir!
- Wy sie nie mozecie prościej nazywac, tam na Rusija I?? - głupio spytał sierżant, zabierając nawalonym kumplom magazynki do karabinu szturmowego. - Masz jakąś broń? Trzymaj.
Żołnierz złapał karabin, odbezpieczył, sprawdził magazynek, i ustawił na serie trzypociskowe. Znał się na rzeczy. Dava popatrzył na niego zadowolony.
- Od dzisiaj jesteś TAW, żołnierzu! Za mna, mamy komandora do uratowania!

Wybiegli z knajpy. Kierowali się odgłosami wystrzałów. Wood usłyszał słynne "Hastur, Hastur, Hastur, Skurwysyny!!!" i usmiechnął się, nic nie przychodziło. "Chyba zostalismy sami"
- Let´s rock! - krzyknął!!!

W powietrzu swistały kule.

Szeregowiec J.
8 VI 2004 12:52 CET J
Nie był to najlepszy dzień. Wczoraj już trzeci raz został zdegradowany ze stopnia sierżanta... "Ehhh... Czy dowództwo nie może czsem przymknąć oka?"- pomyślał- Przecież tylko paliłem szluga w składzie materiałów wybuchowych. A oni się strzępią jeszcze, że zgasiłem papierosa na kostce semtexu... Przecież to ja tu jestem saperem."

Nagle rozległ się alarm.
"Znowu ćwiczenia???"

"Uwaga Zołnierze!- głos oficera z głośnika był zacięty i brzmiał jakby ten był mocno wkurzony- Wczoraj zaatakowano Valkirię Prime. Mamy natychmiast tam lecieć i wesprzeć obrońców. Zgłosić się do kwatermistrza po sprzęt. Odlot za 15 minut. Ruszać się kurwa mać!!!"

"O szlag. Jak mam spakować ten cały semtex i nitrosynit w 15 min? No dobra. Wezmę tylko 20 kilo..." Pobiegł do magazynu.

14 minut później jako jeden z ostatnich zjawił się na pokładzie promu. Rzucił swój cholernie ciężki plecak i usiadł na swoim miejscu. Na kolanach trzymał swojego starego dobrego shotguna Benelli...

"Oj, przydasz mi się..." Pomyślał.

Prom oderwał się od lądowiska i ruszył na spotkanie z lekkim krążownikiem "Relentless", orbitującym wokół bazy Ord Pardon.

.
8 VI 2004 12:56 CET Ghart
Sierżant Ghart leżał usatysfakcjonowany na łóżku. Piękny dzięń. Jajecznica na śniadanie, 3 litry piwa przydziału dzisiaj rano, rekruci wysłani na rajd dookoła bazy... Tylko leżec i się byczyć...
Na początku, gdy dostał ten przydział, Ghart mocno się zaniepokoił. Ostatecznie szkolenie rekrutów nie jest rzeczą miłą, zwłaszcza tutaj, na Alfa Valkiria. Planeta graniczy z P-Konfederacją, niedaleko mają miejsce ciągłe utarczki graniczne. Ostatecznie jednak, doszedł do wniosku, że jest to najlepiej uzbrojoine i chronione miejsce w Galaktyce poza Valkiria Prime. Poza tym, jak już tu się troche rozgościł, zauważył, że wydaqwanie krótkich rozkazów kapralom typu "daj rekrutom wycisk", "dzisiaj niech pobiegają dookoła bazy" czy też "niech sobie postrzelają w biegu tak z 5 godzin" jest całkiem wygodne. Całe jego obowiązki ograniczyły isę do tych właśnie rozkazów.
Ghart nie był bohaterem. Stopień sierżanta uzyskał tylko dzięki biurokracji i paru kruczkach prawnych. Jego najwiekszym osiągnięciem w karierze było pokonanie wściekłego zmutowanego bobra który wdarł się kiedys do bazy. Wystarczyło pare przeinaczeń, troche wytłumaczeń wyższym stopniem i zamiast nagany za przesiadywanie jako rekrut ciągle w kantynie, dostał awans na sierżanta i przeniesienie na Alfa Valkiria. Żyć nie umierać, jednym słowem...
Zapaliła się czerwona lampka w pokoju. Ghart popatrzył na nią. Pewnie znowu komuś wystrzelił blaster subatomowy na ćwiczeniach. Jak dobrze pójdzie, psokładają rekrutów przed kolacją. Ghart zamknoł oczy i próbował zasnąć ignorując lampke.
Po chwili do migającego światełka dołączył pisk alarmu. Ghart przewracając się na drugi bok uznał, że wypadek musiał być troche powazniejszy. Pewnie przed śniadaniem wszystko będzie w porzadku. Dalej próbował zasnąć.
Pech chciał, że włączono przekaz głosowy.
- Żołnierze! Mamy smutną wiadomość. Valkiria Prime została zatakowana przez przeważające siły P-konfederacji. W tej chwili na powierzchni planety ma miejsce bohaterska wlaka i ochrona Centrali. Przewiduje się, że jest to tylko wybryk P-Konfederracji. W obawie o dobro V-imperium, zdecydowano jednak zwołać pod broń całą Varmie. Wszyscy mają rozkać zjawić się na placu przed bazą w przeciągu 5 minut, w celu uzyskania dalszych informacji.
Ghart zdziwił się. Cała wiadomośc śmierdziała na kilometr propagandą. sytuacja musiała być poważna, jeśli podano ją w wiadomości tak delikatnie. Gdy wybuchły reaktory atomowe na Giedi Primie rozsadzając całą planete, powiedziano, że planeta miewa pewne problemy z prądem. Gdy P-Konfederacja zdobył 3 systemy w ciągu 2 dni, informowano v-żołnierzy, że wróg delikatnie zaczoł napierać na froncie. Wniosek był taki, że musiało być naprawde xle.
Ghart wstał i ruszył ku placu, przeklinajc dzień. A miało być tak pięknie...

kontradmirał Aethan
8 VI 2004 14:09 CET Aethan
Kończył właśnie naprawianie zegara augsburskiego, który miał stać w jego kabinie na statku VN AreGor. Jak zwykł mawiać, po awarii całego zasilania będzie wiedział przynajmniej, która jest godzina. Wtem doszedł do niego przekaz z Valkiria Prime. Wysłuchał go, nie odrywając się od zegara, nawet nie ściszając pierwszej płyty z serii 100 Klasiska Masterverk. Przecież to już ostatni utwór, Carmina Burana, trzeba sługać go odpowiednio głośno, żeby wydobyć odpowiednie wrażenie z tego starego sposobu zapisu na nanomatrycowych dyskach, jeszcze sprzed nastania jaśnie panującego nam Imperatora. Do jego kajuty wszedł adiutant.
- Sir! Mam kompletne plany sytuacyjne aktualne na godzinę 0821 czasu terra.
- Dobrze, proszę mi je rozwinąć na stole operacyjnym - powiedział kontradmirał, nie odrywając się od zegara.
Z głośników właśnie rozbrzmiewał Pachelbel, którego kontradmirał uwielbiał, właśnie za jego spokój i wyrafinowanie. Dziwne jednak, że w obecnej sytuacji admirałowi taki rodzaj muzyki pasował.
- Sir! Gotowe, proszę chociaż rzucić okiem.
- Tak, adiutancie, sekundę... ... Gotowe! Widzi pan, to jest właśnie siła tradycji. Najlepsze dzieła ludzkości przetrwają tak długo jak ona sama. Taki zegar jest jednym z najdroższych prezentów, jakie kiedykolwiek można było dostać. Ich posiadaczami byli przede wszystkim królowie lub bardzo zamożna arystokracja. Budowało się je z bursztynu, diamentów, mechanizm kryje w sobie wiele niespodzianek. Z resztą, zaraz się pan przekona - skończył zdanie, śrubokręt szerokości ludzkiego włosa schował się do jego palca.
- Ale admirale, nie ma chwili do stracenia, Prime jest w niebezpieczeństwie. Ja rozumiem, że nie bez przyczyny jest pan tutaj, jednak rozkaz Imperatora jest jasny...
W tym momencie na zegarze wybiła pełna godzina, zabrzmiało 9 gongów a potem kurant, z zegara zaś wychyliły się dwie rozłożyste złote gałęzie, na których znajdowały się zrobione z drogocennych kamieni ptaki, podające malutkie brylanciki swoim nie mniej drogim pisklętom w jeszcze droższe gniazda. Całośc sprawiała niesamowite wrażenie, szczególnie, na myśl, że nie ma tam żadnej elektroniki.
- Niech pan nie sądzi, że ten zegar ma prawie tysiąc lat, to replika z drugiej połowy XXI wieku. Zainstalowałem tutaj generator pola magnetycznego, dzięki któremu zegar będzie chodził bez spóźniania się, oraz kilka innych, niezbędnych dodatków. Prawda, że robi wrażenie? Na tysiącletni nie stać mnie, odnaleziono jedynie kilka oryginałow. Między innymi dlatego, że tacy posiadacze jak Iwan IV Groźny nie umieli docenić ich kunsztu. Kiedy zegar zaczął bić, ochrona Iwana w przestrachu porąbała go siekierami. Tak samo jest, proszę pana, z konfederacją. Mierne umowy handlowe z kompanią Asi Dyw, mierne zaplecze logistyczne, mierna technologia i wojsko. Właściwie utrzymują w ryzach społeczności układów im podległych tylko dlatego, że te układy były kiedyś pod panowanie imperatora, teraz zaś nienawidzą go żółcią i złością w czystej postaci. Czy wie pan, ile czystej energii się przez to marnuje?
- Sir, nowe plany.
- Tak, wiem, jak pan dobrze wie, ze świeczką obecnie szukać stuprocentowego człowieka w najwyższych kręgach dowodzenia, znam plany aktualne, wyświetlają mi się dosłownie przed oczami...

Zawstydzony adiutant odsunął się bliżej drzwi, kontradmirał wstał z fotela. Wyglądał mało sympatycznie. Średni wzrost nie pasował za dobrze do zahartowanego w boju weterana wielu bitew. Łysa głowa lśniła na jednej półkuli nieco jaśniej, tam, gdzie admirał miał wszczepione implanty pod platynową częścią skroniową czaszki. Cud, że wtedy przeżył, kiedy xenomorphy opanowały jego statek.
- Adiutancie, proszę mi zdać pełny raport z prac działu technicznego tego statku.
- Wszystkie rozkazy wypełnione. Działa nowej generacji zainstalowane, Tarcze zainstalowane. System samonaprawczy zainstalowany. System operacyjny zainstalowany.
- Tak... Dobrze... Trzeba by jeszcze A.I. skompilować dostosowane do własnych potrzeb, ale nic to. Poradzimy sobie. - mówiąc to admirał pomyślał o swoim macierzystym statku, który dostał po akcjach na pograniczu protosskim, V03-Aether. - Kurs na Valkiria Prime, schować mi się za asteroidami, za flotą P-konfedracji. Podać rozkaz do Aethera i reszty statków. Ile ich mamy?
- Dwa niszczyciele, trzy krążowniki i 4 eskadry myśliwców...
- Czerwony alarm, wszyscy na stanowiska, niech piloci grzeją silniki.

...
8 VI 2004 14:14 CET vayato
Szeregowy vayato siedział w kantynie i był pochłonięty jedzeniem swojej przydziałowej owsianki. Było już prawie południe, jego oddział zapewne kończył robić kolejne okrążenia wokół baraku. Ale on nie przejmował się tym, że będzie miał przerąbane u kapitana. Był zamyślony nad jedna sprawą, która od rana zaprząta mu głowę. Cały dzień zacząl się bynajmnej dziwnie, nikt nie obudził go wrzeszcząc nad głową, że już świta i kapitan zaraz wpadnie do baraku kopiąc tyłki tym, którzy nie mieli wcześniejszej ochoty wstać. A pan kapitan miał ciężką nogę, o czym vayato mógł się już kilkakrotnie przekonać...
Jednak odkąd wstał, nie zastał nikogo ze swego oddziału, ani co dziwniejsze, kogokolwiek. Czuł się jak w niskobudżetowym fimie, w którym bohater budzi się samotnie w środku miasta..., ale nie obchodziło go to. Poszedł nawet sam do kuchni (co było zabronione świerzym rekrutom) i przyrządził sobie ową owsiankę, nad która rozmyślał. "Pewnie wszyscy poszli na jakieś ważne wezwanie dowódcy obozu i zaraz wrócą, a potem chyłkiem się wmieszam w ludzi i nawet kapitan nie spostrzeże się, że mnie nie było" dywagował powoli siorbiąc posiłek.
Ale kilka rzeczy mu nie pasowało. Cały barak był jakby opuszczony w pośpiechu, koce nie poukładane, drzwi nie zamknięte, i nawet niektórzy zostawili swojeobszenre plecaki bojowe, co było niedopuszczalne podczas opuszczania obozu. W kantynie równieżpanował ogólny syf, co było całkowicie nowym doświadczeniem dla szeregowca, gdyż to miejsce, jako jedne z nielicznych w obozie, zasługiwało na miano "czystego".
Skończył jeść i poszedł napić się trochę vody, napoju specjalnie przyrządzanego dla oddziałów o wysokiej sprawności bojowej, do którego vayato niedawno zdobył przydział. Był jednym z lepszych ludzi w całym obozie i miał spore szanse dotaćawans do oddziałow specjalnych lub chociaż szturmowych, gdzie mógłby stać się naprawdę kimś.
Myśląc tak, udał się do kwatery kapitana. Miał nadzieje spotkać kogośpo drodze, gdyż ten bezruch i cisza męczyła go i nie lubił gdy nie wiedział co się święciło. Idąc korytarzami podziemnego baraku natrafiał na wszelkiego rodzaju śmieci, od gazet i niedopalonych kiepów, po ważne dokumenty i rozkazy.
Jego oddział mieścił się na 15 piętrze pod powierzchnią ziemi i był zaliczany do tzw. na czarną godzinę. Zawsze byli w gotowości bojowej i czekali na rozkaz, aby nieść chwałę i zwycięstwo Valkirii Prime. Cały kompleks znajdował się na obrzeżach Centralnego Miasta, w którym mieściło się Dowództwo V-floty i schrony Mrocznego Imperatora. Tym bardziej był zdumiony nieobecnością nikogo, gdyż tu zawsze ktoś musiał być, to jest przecierz ostatnia deska ratunku Valkirii Prime! Wtedy zaczęły nachodzić go pewne obawy, że może ktoś zaatakował V-imperium i zdobył V-stolicę, w czasie, kiedy on słodko spał... Jednak myśle te wydały mu się śmieszne, bo jak można zdobyć największe imperium, jakie kiedykolwiek zostało stworzone w przeciągu kilku godzin???
Za kolejnymi drzwiami ujrzał w oddali korytarza wreszie drzwi do kapitana. Zaczął iść w ich kierunku, kiedy jednak zatrzymał się obok terminala łączności. Chciał dowiedzieć się co jest grane, zanim dostanie porządny ochrzan, kilka mocnych uderzeń i rozkaz zlizywania gówna z kibli. Spojrzał na terminal, na którym migała jakaś wiadomość już od baaardzo długiego czasu. Stwierdził to, gdyż jak przychodzi wiadomość to jest sygnał, który wyłącza się razem z nacisnięciem potwierdzenia odbioru, a tu wiadomość jest a nic nie słychać...
Przeczytał "Żołnierze! Stolica Valkirii Prime została zaatakowana! Macie natychmiast stawić się u swoich dowódców po dalsze rozkazy, biorąc ze sobą wyposażenie bojowe! Ku chwale Valkirii i do walki!!!
Vayato na początku zamarł w bezruchu, a potem myśli zaczęły napływać mu gwałtownie do głowy" o ja pier, o kur". Z rozpaczliwą myślą, że jeszcze zdoła odeprzećnajazd nieprzyjaciela, i że nie wszystko jeszcze zostało zniszczone, pobiegł do zbrojowni po nowiutkie szybkostrzelne działko plazmowe, które kilka dni temu przyszło na próbę dla oddziałow specjalnych. Uzbrojony i ubrany w pancerz carbo-endomorficzny ryszył do windy. Zanim drzwi się otworzyły, słyszał już odgłosy walki na ulicach jego pięknej stolicy. Krew w nim wezbrała jak usłyszał kolejny wybuch nisczący ulice i budynki.. "Już ja wam narobie dziur zasrańce"...

Valkiria Alfa - wschodnia granica Imperium, V-Sztab
8 VI 2004 14:18 CET Reeven
Klimatyzowane pomieszczenie dowodcy V-Sztabu na Valkiria Alfa nalezało do tych okreslanych mianem ´komfortowych´. W wygodnym skorzanym fotelu siedzial kadm Reeven, patrząc przez okno na rozbudowujące się poza okręgiem bazy osiedla mieszkalne. ´A myslalem że to będzie jak zesłanie..." mruknal po raz enty od momentu objęcia funkcji dowodcy na tym zadupiu"jednak jest lepiej niż mozna było sie spodzioewać, temu szmaciarzowi Artutowi zostalojednak trochę tego mózgu...". Istotnie, na Valkiria Alfa było całkiem przyjemnie, zielona planeta była (poza tym że bogata w surowce) bardzo przyjazna dla ludzi. Młody kontradmirał, był jednym z tych nielicznych, którzy mogli pochwalić się tym iż ich ciało jest jeszcze pozbawione elektronicznych wszczepow. ...
Alarmowy sygnal komunikatora, zawieszonego na szyji Reevena dał się słyszeć neidługo po tym jak skonczył zachwycać sie pięknem planety, czerwona lampka migająca nad wyświetlaczem mogla oznaczać dwie rzeczy: "jest bardzoo dobrze", lub tez "jest bardzo nie dobrze" Reeven niechętnie otworzył klapkę i wysłuchał wiadomości, gdy głos Artuta skonczył rozbrzmiewać w pomieszczeniu, kadm prawie bezwladnie opadl na fotel..."Szlag by to trafił...teraz? ktoredy jasna cholera??" krzyknal kadm i uswiadomil sobie ze na wyswietlaczu LCD jedo komputera od jakiegos czasu miga napis "Wiadomosć oczekująca - kod czerwony", cholera było wyłączac głosniki tego grata...pomyslal i odsluchal jeszcze raz te sama wiadomosc tym razem z komputera. "koniec sielanki..." pomyslal zrywajac sie z fotela, otworzył komunikator, jedno klikniecie i już po chwili uslyszal "Centrala łącznosci gotowa Sir!" słuchaj uważnie, granica ma być dwukrotnie..nie TRZYKROTNIE wzmocniona w ciągu najbluższych 30 minut, pełna mobilizacja wszystkich V-zolnierzy na V-Alfa. Ponadto za 10 minut w sali konferencyjnej centrali maja być wszyscy wyżsi oficerowie pracujący na V-prime, zrozumiano? Sir...wszystkich? WSZYSTKICH, to jest rozkaz - wykonać!, aha i jeszcze jedno, nasłuch w strone P-konfederacji ustawić na pełny zasieg, ale sir, były umowy...mam w dupie te umowy odbioerz poczte to zrozumiesz , poki co jest to wiadomosc tajna komandorze, biegnę tam do was, za 10 minut wszyscy mają byc gotowi do odprawy, zrozumiano? Tak jest Sir!" Reeven rozłaczył się, upewnił że wiadomosc została przesłana do centrali i wibiegl z gabinetu...




###OD MG
8 VI 2004 14:34 CET Reeven
Dobrze by bylo jakby kilku oficerow, powiedzmy komandorow zagralo tych ktorzy zglosili sie do mnei na odprawę, oczywiscie NPCy NPCami ale V-alfa nei będzie puste, prawda? Stolica zaczeka;-)

P.s: "###" - takim znaczkiem oznaczone beda wpisy MG

.
8 VI 2004 14:44 CET Atum
Twarz sierżanta Dejwuta, którą Atum zauważył za oknem budynku w którym był schowany, przysporzyła mu niewypowiedzianej wręcz radości.

- Dejw! Szybko do mnie! Wszędzie roi się od tych zasrańców!

Dejw razem z towarzyszącym mu żołnierzem natychmiast wykonał polecenie.

- Jak dobrze Cię znowu widzieć! Musimy się natychmiast dostać do sztabu bo tutaj nic nie zdziałamy. Za mną!

Trzymając broń w pogotowiu ostrożnie wyszli spowrotem na ulicę. Co kilka minut kolejni P-żołnierze padali pod ostrzałem trzech karabinów...

- Dejw zawsze wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć... awans Cię nie ominie...




"Erebus", korweta...
8 VI 2004 14:50 CET VeeteK
... klasy Hellspawn, zgrabnie unikała niskoenergetycznych salw okrętów biorących udział w teście nowego napędu podprzestrzennego typu AFK. Finalny efekt pracy kilkuset naukowców nad zdobytymi jakiś czas temu urządzeniami Protossów działał wręcz perfekcyjnie. Za każdym razem, gdy wydawało się, że statek nie ma szans na uniknięcie trafienia, "Erebus" po prostu znikał, by pojawić się kilka kilometrów dalej. Pułkownik VeeteK wyszczerzył zęby w triumfalnym uśmiechu. Jego nowy okręt coraz bardziej mu się podobał.
- Spadek mocy pola? - spytał jednego z kilku zaledwie podwładnych.
- Zerowy, sir.
- Świetnie. Powiedziałbym nawet, że zajebiście. Dobra, teraz spróbujemy trochę...
- VeeteK! - dobiegło z głośników, a na holowizji pojawiła się twarz kontradmirała Cravena. - Koniec ćwiczeń. Dokuj do "Vayde" w trybie natychmiastowym. Lecimy na Valkirię Prime.
- Co... znaczy, tajest, sir!
- Zamiast pytać, popatrz na to.
Na wizji pojawił się przekaz z Valkirii Prime. Załoga patrzyła w osłupieniu.
- Łokurwa! - mruknął VeeteK. - OK, słyszeliście admirała! Dokujemy! Przekażcie tym na "Vayde", żeby szykowali amunicję. Kiedy będziemy na miejscu, mam zamiar być przygotowany.

Kiedy Hellspawn wleciał do doku okrętu flagowego, torpedy typu Sudden Death już na niego czekały. Obok nich stały zabezpieczone bomby oznaczone jako GFB-1337.
- Maksymalna ładowność! Zacznijcie od SD, Gaussy później, też do oporu! Move, move, move! - wrzeszczał do wszczepionego komunikatora VeeteK, opuszczając pokład "Erebusa"...

*
8 VI 2004 15:12 CET Nocturn
"Do wszystkich jednostek! Valkiria Prime została zaatakowana przez siły P-konfederacji! Powtarzam! Valkiria Prime zaatakowana!"
-No co ty nie powiesz - wymamrotał Nocturn słysząc rozlegający się w całym budynku komunikat.
"Wszyscy żołnierze mają udać się jak najszybciej udać na swoje stanowiska"
-Jakie, k&%wa, stanowiska?
Nocturn zbliżył się ostrożnie do schodów, od czasu do czasu rozlegało się tam ciche pojękiwanie. Dym opadł niemal zupełnie i można było już zobaczyć leżące na ziemi postacie. Dwie z nich poruszały się jeszcze, ale szybki rzut oka wystarczył do ocenienia, że życie niezbyt długo utrzyma się w ich ciałach. Nocturn nie spuszczał oka ze schodów. Może któryś był na tyle sprytny, żeby nie leźć od razu na górę i czeka gdzieś tam, byle tylko wynurzyć się i oddać strzał.
"Szczeniaki jakieś... Hmmm, tylko czterech - czuję się niedoceniony. Co my tu mamy? Nic specjalnego, wyglądają na zwykłe mięso armatnie. Standardowe wyposażenie. No proszę, mają wszczepy - zawsze powtarzałem, że od tego gówna, we łbie się p*^&doli". I na co wam chłopcy, te wspomagacze?"
Nocturn chełpił się tym, że nie ma żadnych sztucznych części ciała, wszczepów czy bionicznych części. Cóż, niektórzy to lubili, ale on zawsze uważał, że to zbędne. Może nie był snajperem, może nie miał siły przebicia małego czołgu, ale to on był żywy, nie tamci.
Komunikat nie ustawał "Valkiria Prime zaatakowana!". Nocturn powoli schodził na parter - nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek jeszcze był w budynku. Cóż, stare archiwa informacyjne nie są za często odwiedzane. Na zewnątrz wciąż słychać było strzały, przerywane co jakiś czas jakąś eksplozją. W pewnej chwili coś się zmieniło - rozległa się głośna seria ciężkich karabinów.
"Ha, Centrum Informacyjne ruszyło - lepiej nie wchodzić im teraz w paradę, tylko wyjść od strony placu". Nocturn ruszył korytarzem. W pewnej chwili drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wpadło dwóch żołnierzy P-konfederacji. Wchodzili tyłem, ostrzeliwując przeciwnika na zewnątrz. Nocturn pokręcił głową.
-Przepraszamy, ale archiwum jest już zamknięte, zapraszamy jutro - powiedział. Obaj żołnierze obrócili się tylko po to, żeby przyjąć po kilka pocisków w klatkę piersiową. Biokevlar nie był w stanie zatrzymać serii z karabinu Yaah666.
Nocturn skręcił w odnogę korytarza prowadzącego do tylnego wyjścia. Drzwi były wyważone, a za nimi widać było ulicę, pełną uszkodzonych pojazdów, na chwilę pokazali się trzej żołnierze Valkirii, którzy biegli gdzieś albo też uciekali. Nocturn nie miał pojęcia jak wygląda sytuacja w mieście. Dopiero kiedy stanął w drzwiach pojął, jak nieciekawie zapowiada się najbliższa przyszłość. Niebo raz po raz przecinały myśliwce i tylko na niewielu z nich widać było czerwone V. Wszędzie, w całym mieście unosił się dym, słychać było krzyki, strzały i syreny alarmowe. Skrzyżowanie po prawej stronie przeciął właśnie robot bojowy z zielonym P na pancerzu. Stojący na wzgórzu Dom Chwały był już ruiną. Dach został niemal zmieciony, jedna ze ścian nie miała przed sobą chlubnej przyszłości - zdaje się, że jakaś machina bojowa ostrzeliwała ją, bo raz po raz pojawiały się w niej kolejne wyrwy.
"No zajeku^&abiście, dokąd teraz?"
W pewnej chwili zza rogu wybiegło w popłochu kilku żołnierzy Valkirii, tuż za nimi rozległ się głośny terkot. Wydawało się, że jeden z uciekających się potknął, przebiegł jeszcze kilka kroków, po czym upadł twarzą na bruk. Kilka sekund później zza rogu wychynął niewielki boot bojowy z zielonym P. Uciekający schronili się za, zmęczoną wcześniej jakimś granatem, furgonetką. Rozpaczliwie próbowali się ostrzeliwać, jednak machina obojętnie przyjmowała kolejne pociski. W kilku miejscach widać było już iskry i wyciekające chemikalia, wspomagające tkwiący w korpusie silnik, ale wciąż parła przed siebie z uniesionymi karabinami.
Nocturn przykucnął - od niewielkiego oddziału dzieliło go około dwudziestu metrów, drugie tyle od maszyny. Ale wiedział co zrobić, miał już do czynienia z podobnymi bootami podczas starć z D19. Yaah666 przebiłby bez problemu pancerz robota, ale to byłoby za mało, żeby go zniszczyć. Trzeba było czegoś skuteczniejszego. Nocturn uśmiechnął się do siebie.
"No chłopaki przytrzymajcie go jeszcze chwilkę, aż założę na ten złom wyrzutnię granatów. Tylko kilkanaście sekund... kilkanaście sekund... jeszcze trochę..." Salwy karabinów nie cichły. "Jeszcze chwilka... już..."
-Szykuj się na analny kebab, s&*(*&synu!
Nocturn wstał, wycelował i puścił serię w stronę maszyny bojowej - pociski raz po raz uderzały w pancerz - maszyna obróciła się w stronę nowego przeciwnika. To wystarczyło. Nocturn wypalił granat w coś, co można by nazwać głową boota. Rozległ się głośny huk. Nocturn wypuścił kolejną serię, podobnie ukryci za furgonetką żołnierze. Maszyna opadła, próbowała jeszcze podnieść zamocowane przy korpusie ciężkie karabiny, ale bezskutecznie - mechanizm przestawał funkcjonować. Boot leżał na ziemi. Trzeszczał, dymił i wydawał z siebie dziwne odgłosy, ale już nie strzelał. Jedna maszyna mniej.
-Wy tam, natychmiast do Centrum Informacyjnego. Będą tam pewnie potrzebować sporo żołnierzy.
-Tajest, panie Komandorze.
Czwórka żołnierzy pobiegła wzdłuż ulicy i skręciła w prawo, zaraz za budynkiem archiwum.
Nocturn spojrzał w niebo.
"Gdzie do, k*&%y nędzy, jest jakieś wsparcie? Do jasnej cholery, nawet ja nie poradzę sobie sam z inwazją".



Szeregowy Juzbek...
8 VI 2004 15:26 CET Juzbek
...biegł jednym z korytarzy placówki wojskowej położonej w sektorze 13, tuż pod powierzchnią Valkirii Prime. Dyszał ciężko, widać było, że jest w wojsku od niedawna. Do piersi przyciskał duże zawiniątko. Było powszechnie wiadome, że w cywilu zajmował się drobnym handlem i nie porzucił tego zajęcia całkowicie. Teraz, po ogłoszeniu alarmu, też starał się w pierwszej kolejności uratować towar. Na przeszkodzie stanął mu nadspodziewanie wysoki próg. Juzbek wyrżnął o posadzkę, a upuszczone przez niego zapalniczki GTU rozsypały się po całym pomieszczeniu...

St. szeregowy Streider
8 VI 2004 16:20 CET STREIDER
Biegł bez pośpiechu, miarowym krokiem, od czasu do czasu uchylajac się przed strzałem bądź odłamkami powstałymi po wybuchu granatu rzuconego przez wroga. Wojska Konfederacji zaatakowały Valkirię Prime nie wiedząc widocznie, co na nich tu czeka. Żołnierz usmiechnął się pod nosem, uskakując za fragment muru przed serią z P-karabinu. Nie wiedzieli, że czeka tutaj na nich na nich pewien starszy szeregowy, który jest lekko rozwścieczony kolejnym pominięciem go przez dowództwo na liście awansów. Nie wiedzieli i to był ich błąd.

Zdjął z ramienia V-karabin, jedną ze starszych wersji (nawet Imperium nie stać na wyposażenie w najnowszy sprzęt zwykłego szturmowca). Rutynowo sprawdził magazynek i ustawił ogień na krótkie serie.

St. szeregowy chwycił mocno karabin w dłonie i powoli wychylił się zza muru. Pierwsza seria, mająca zwykle największą skuteczność, haniebnie poszła w niebo. Seria druga, już nieco lepsza, ominęła najbliższego P-żołnierza o jakiś metr. Serii trzeciej nie było, gdyż dwie poprzednie pozwoliły wrogowi skutecznie zlokalizować stanowisko przeciwnika. Hmm, czyżby kontroler termiczny V-pancerza się rozregulował? Nagle st. szeregowemu zrobiło się bardzo gorąco.

Opuscił głowę w ostatnim momencie, kilkanaście pocisków ze świstem przemknęło tuż nad nim, niemal ocierajac się o szczyt hełmu. Przypadkiem popatrzył w lewo - prosto w twarz P-żołnierza, który próbował go dostać z flanki. Nacisnął spust odruchowo - imperialny karabin wypluł z siebie masę pocisków, które, uderzając w pancerz wroga, odrzuciły go do tyłu.

W komunikatorze usłyszał wołanie o pomoc komandora Atuma, a zaraz potem
dziarstką odpowiedź sierżanta Dejwuta. Ciekawe, czy mi ktoś przybędzie z pomocą, pomyślał pewien st. szeregowy, patrząc na żołnierzy Konfederacji, ktorzy za osłoną murów i pozostałości zniszczonych budynków stopniowo zajmowali znakomite pozycje do jego ustrzelenia. Bycie bohaterem to ciężki kawałek chleba, przemknęło mu przez myśl, gdy wyćwiczonym na setkach treningów ruchem wymienił magazynek w swoim lekko przestarzałym karabinie.

kontradmirał Aethan
8 VI 2004 16:37 CET Aethan
stanął wyprostowany w centralnym miejscu na mostku Aregora.

- Sternik, informacje o kursie na ekran pierwszy, oficer informacyjny, skanowanie pola bitwy sensorami dalekiego zasięgu na ekran drugi, łączność z kontradmirałem Cravenem na Vayde na ekranie trzecim oraz informacje o stanie podsystemów bojowych na ekran czwarty, wykonać.

Po kolei na poszczególnych ekranach zamigotały herby Imperium Valkirii a po kilku sekundach ekrany informacyjne zajęły wyznaczone pozycje. Łącznościowiec wywoływał VSS Vayde.
- VSS Aregor do VSS Vayde, odbiór, kontradmirał Aethan do kontradmirała Cravena!... Sir, połączenie zestawione.
- Dzień dobry, admirale! - przywitał Cravena dowodzący statkiem.
- Nie wiem, czy taki dobry - odpowiedział palący papierosa oficer.
- Będziemy na miejscu za dwie godziny standardowe, mamy niesprawny system nadświetlny oraz komputer nawigacji nadprzestrzennej. Zechcecie na nas poczekać, czy dobiegniemy do was jak już rozkręcicie zabawę?
- Będziemy u celu za 5 minut, jeśli Ci to odpowiada.
- Hm... w takim razie czekajcie na nas, znajdziemy was niebawem. Aregor out.
- Sir, będziemy u celu za 3m21sek.
- Tak... Zwiększyć prędkość. - admirał popatrzył na ekran taktyczny i zachmurzył się
- Sir, jeśli można... - bardzo niepewnym głosem odezwał się pierwszy oficer, znający wybuchowość Aethana z opowieści, admirał podniósł na niego wzrok
- Sapere aude, proszę mówić.
- Sugerowałbym spóźnić się kilkanaście sekund po tym, jak na miejsce przybędzie Vayde, lecz okrążając planetę z drugiej strony i zaskoczyć przegrupowane wojska konfederatów od tyłu, gdzie będą przede wszystkim myśliwce i jednostki logistyczne... W ten sposób będziemy mogli nieco odepchnąć siły konfedratów od Prime...
- Tak, ma pan rację, tylko, że nie spóźnimy się, a wyskoczymy 15 sekund wcześniej z cienia planety, wystrzelimy ze wszystkiego, co mamy i schowamy się za asteroid "Troll", po czym dokonamy nawrotu i weźmiemy ich w ogień krzyżowy, aby wycofali się wgłąb pola asteroidów. Bardzo dobrze pan dedukuje, Craven też o tym wie, więc pewnie wszystkie jego myśliwce wyjdą z nadprzestrzeni w gotowości bojowej. Przecież od dawna wiemy, że P-konfedracja umie nasłuchiwać nasz system łączności dalekiego zasięgu...

Okręt wraz z dwoma korwetami wynurzył się z nadprzestrzeni po stronie nieostrzeliwanej półkuli Prime. Tutaj panowała noc, jednak wszystkie światła na zabudowanej w 90% powierzchni planety świeciły się i dawały blask niczym za dnia.

- Silniki podświetlne! Cała naprzód! Przygotować wszystkie stanowiska ogniowe! Odliczanie do wejścia w pole widoczności wrogiej floty.
- 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2...

Ręce każdego, kto trzymał sterowniki jakiegokolwiek działa zacisnęły się nerwowo, niejedna kropla potu spłynęła po czole, niejedna zmarszczka utrwaliła się w okolicach oczu i czoła, niejeden włos osiwiał właśnie w tej jednej sekundzie.

- ...1
- Ognia!

W kierunku floty popłynęły salwy z każdego działa, wszystkie załadowane torpedy, EMP, phasery, wszystko na pełną moc. W czasach pokoju pewnie ktoś na powierzchni pomyślałby sobie, że to fajerwerki orbitalne, ale w chwili obecnej pewnie nikt nie zawracał sobie tym głowy.

- Przełączyć się na krótkie czujniki na Prime, obraz taktyczny!
- Tajest!
- Raport poproszę.
- Dwie korwety nieprzyjaciela uszkodzone, okręt logistyczny niesprawny, zniszczono 8 myśliwców eskortujących. Siły przeciwnika przemieszczają się w stronę Trolla.
- Interkom pokładowy do wszystkich: Wszyscy piloci do maszyn, synowie Impierium, brońcie waszej ojczyzny! Startujcie, kiedy gotowi.
- Sternik, nawrót o 180 stopni, wykonać.

Po dwóch minutach Aregor płynął przez przestrzeń w przeciwnym kierunku, wraz z eskadrami myśliwców w szykach bojowych.

- Sir, Vayde nie ma na ekranach, żadne sensory nie wyczuwają obecności kontradmirała Cravena ani jego floty.
- Kontynuować operację - Aethan zmartwił się. "Już cię nie ma, jeszcze Cię nie ma, czy po prostu się maskujesz?"...

St. szeregowy Stoshek...
8 VI 2004 16:44 CET Stoshek
...przechadzał się akurat na rutynowym patrolu ulicami Valkiria Prime, gdy na niebie zobaczył błyski eksplozji. Wiedział, że jeśli wróg osiągnie przewagę na orbicie, jego M18 z wbudowaną wyrzutnią programowalnych gratatów pierwszy raz będzie w użytku w prawdziwej bitwie. Od najbliższej bazy dzieliło go jakieś dziesięć kilometrów. W komunikatorze odezwał się ciepły kobiecy głos: "Ogłoszono czerwony alarm, Valkiria Prime jest atakowana przez siły P-konfederacji, powtarzam, ogłoszono czerwony alarm...". Zaczął biec. Po kilkunastu minutach, zauważył, że wdepnął w niezłe gówno. Przed nim z transporterów wysypawały się oddziały agresorów. Zaprogramował granat tak, aby wpadł do środka jednego z nich. Gdy usłyszał ciche "plum". Uciekł do najbliższego budynku. Na pierwszym piętrze doszegł go huk wybuchu. Na drugim zrobił sobie krótki postój. Z cichym przekleństwem ustawił się przy oknie i modlił się o wsparcie. Namierzał już pierwszy cel...

Krążownik "Stone"
8 VI 2004 16:54 CET Flint
- Panie Kontradmirale, dotarliśmy!

Krążownik zakończył skok dokłądnie na tyłach floty przeciwnika. Precyzyjnioe wyliczona trajektoria umożliwiła wykorzystanie tak zweanego "efektu wyjścia" - i z otwartych luków okrętu wyleciały myśliwce, poruszajace się z prędkością wynoszącą półtora maksymalnej. Natychmiast też otworzyli ogień, zasypując statki agresora gradem pocisków.
Krążownik leciał zaś dalej, wypuszczając kolejne chmary myśliwców, a jednocześnie z potężnych dział pokładowych rażąc jednostki liniowe przeciwnika.

Flint siedział w kabinie myśliwca, obserwując sytuację na trójwymiarowym wyświewtlaczu. Gdy nadszedł odpowiedni moment, nacisnął czerwony przycisk - i eskadra Krzemieni pomknęła w przestrzań, przebijajac się w kierunku Valkirii Prime.

- Krzemienie, schodzimy nad powierzchnię planety, chłopcy sobie tutaj poradzą!

- Tajest!

Myśliwce, gęsto sie ostrzeliwując, weszły w atmosferę planety, a później opadły jeszcze niżej, jakieś sto matrów nad najwyższe dachy. Krzemienie były oddziałem szkolonym do walki na powierzchni planet, również gęsto zabudowanych - i wspomagania działań piechoty. Dlatego po ostatnim rozkazie rozpierzchli sie trójkami, by na własną rękę bronić planety. Flint, wraz z dwoma skrzydłowymi, postanowił zdobyć bliższe informacje, zorientować się w położeniu wszystkich wojsk oraz admirałów i kontradmirałów. Transmisja informacji za pośrednictwem pochłoniętego walką "Stone´a" byłaby zbyt kłopotliwa, postanowił więc udać się tam osobiście, a przy okaazji - upewnić się, ze ta skarbnica valkiriowej wiedzy jest dobrze chroniona. Wkrótce też jego myśliwiec wylądował nieopodal budynku, wzbijając chmury kurzu. Wokół nich dymiły resztki pojazdów i trupy żołnierzy, zestrzelonych przy lądowaniu. Skrzydłowi krażyli nad budynkiem, obserwujac sytuację z powietrza.

Z sykiem otworzyła się kabina pilota i Kontradmirał wyskoczył na ziemię. W rękach trzymał przerażającą "Królową 4", mocno zmodyfikowana i unowocześnioną wersję jego ulubionej, czterolufowej śrutówki.

- Kto tu dowodzi!? - krzyknął, zbliżajac się do budynku.

Centrala łączności. Valkiria Prime.
8 VI 2004 17:00 CET TOR
Jedyny żołnierz obecny w bunkrze, starszy szeregowy TOR, śledził uważnie wykresy trajektorii, komunikaty i dane widoczne na pięciu świecących fosforyzującym zielonym światłem monitorach wokół niego. Resztę służb łączności międzygwiezdnej atak na planete zastał poza stanowiskami i teraz zapewne walczyli z bronią w ręku z najeźcami.

TOR tymczasem z satysfakcją patrzył na rozwój sytuacji w tej i kilku najbliższych galaktykach. "Stone" właśnie pojawił się na orbicie planety, a "Vayde" i dziesiątki innych jednostek, dużych i malych, mknęły z maksymalną możliwą prędkością w kierunku stolicy Imperium. Te szumowiny z Konfederacji będą opowiadać o kontrataku Imperium swoim wnukom... Zakładając, oczywiście, że ktokolwiek z nich przeżyje ten kontratak. Co w tej chwili wydawało się szeregowymu wielce wątpliwe.

Uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy na ekranie, kilka sektorów od czerwonego punkciku przedstawiającego jeden z Krążowników, pojawiła się zielona kropka na kursie kolizyjnym. Z tym ich cholernym maskowaniem będzie ich widać dopiero z odległości paru kilometrów, przemknęło mu przez myśl. Torpedy Photonowe Konfederacji miały o wiele większy zasięg. Żołnierz przełączył się na częstotliwość awaryjną, chwycił mikrofon i...

Bunkier zatrząsł się gwałtownie. Pomieszczenie utonęło w mroku. Na głowę szeregowego posypał się tynk. Po chwili znów rozbłysły światła - tym razem na żółto. Zasilanie awaryjne działało. Ale komputery nie. Po kilku gorączkowych próbach dojścia do źródła problemu i uruchomienia tego złomu, szeregowy rzucił się do drzwi bunkra i ruszył pędem przez podziemne korytarze, by znaleźć jakiś inny sposób na wysłanie ostrzeżenia.

Szlag! Szlag! Mało czasu...

Tymczasem po drugiej stronie galktyki ...
8 VI 2004 17:18 CET mc_kosa
... na froncie w sektorze A-1 gdzie jak wiadomo trwały stałe walki o leśną planetę Casus docierały dopiero pierwsze poranne wieści z Wsześviata .
Cały sztab był jak wielkie mrowisko , wszedzie ybło szłychać krzyki obużonych Oficerów . Dzisiejszy rozkaz pochodził z samej "góry" ... Rozkaz o przeżucie 3 plutonów bezpośrednio do systemu Valkirii .
- K**** ! - zaklął jeden z strategów zgromadzonych w sztabie - I tak nasza sytuacja jes beznadziejna ,nie mamy ludzi !! Które , niby plutony mamy im posłać ??
Zapanowała konsternacja . Wojska zgromadzone na Casus nie były zbyt liczne a zażarte walki na froncie wcale nie sprzyjały wzrostowi liczebności ...
- A może by tak - odezwał się nie smiale jeden z młodszych oficerów -... wysłać im 124´ty ?? Przecież i tak mieli wrócić na Valkirie po szkoleniu a nabrali już troche doświadzczenia ...
- Tak jak w zeszłym miesiacu jak wpadli w pułapkę w obszarze 31/53 BD ?? - odezwał się jakiś malkontent
- Ale ocaleni to teraz prawdziwi wyjadacze. Wszystkie plutony chcą ich przyjąc !! - argumnetował młody oficer
- No dobrze - chwila ciszy - ale jedziesz z nimi - wredny uśmiech sztabowca ...
**************************
I w ten o to sposób szeregowy mc_kosa z 124 plutonu wojsk MSV po namowach swojego przełożonego został wysłany przez swoich dowodców w same serce walki ....
To be continued ...

Tymczasem...
8 VI 2004 18:42 CET Doc Randal
...w baraku nr 132 zakończone zostało zbrojenie żołnierzy, w większości rekrutów. Wszyscy natychmiast zostali oddelegowani na stanowiska bojowe w powierzchniowej części baraku. Lącznościowi i technicy zbierali informacj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Byliśmy żołnierzami... Strona Główna -> V-Sesje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin